Udało nam się. Zagraliśmy nasz pierwszy a zarazem ostatni koncert w naszej muzycznej przygodzie, która nie trwała długo. Ćwiczyliśmy w salce “muzycznej”. Miejsce oklejone wytłaczankami było naszym marzeniem bo tam mogliśmy robić to co kochamy, czyli grać.
Historia toczy się w latach licealnych. Prawdę powiedziawszy, było to nie tak dawno. Zespół z początku składał się jedynie z dwóch osób. Ja grałem na perkusji a Szymon śpiewał i grał na gitarze. Poznaliście już Szymona. Jeżeli jeszcze nie, to zapraszam do wcześniejszego wpisu i naszym zespole: Robisz coś dla zabicia czasu. Jest to najważniejszy punkt Twojego życia. Z pewnością, dzisiaj ten artykuł inaczej bym nazwał ale niech już tak zostanie.
Mateusza i Kubę dodaliśmy do składu później. Byli oni obok nas, przyglądali się jednakże na tych pierwszych spotkaniach jeszcze nie grali. Po jakimś czasie dali się przekonać do chwycenia wioseł. Nazwę zespoły wymyślił Szymon. Uznał, że jest adekwatna do naszej gry.
Udało nam się załatwić koncert. Mały ale zawsze +10 do szpanu na dzielni. Po przez konsultację z Mateuszem ustaliliśmy, że było to w latach 2013/2014. W Szkołach Salezjańskich, do których uczęszczałem, co roku organizowana jest nocka z matematyką, czyli tzw. “Nocny Maraton Matematyczny dla licealistów”. Siadasz w grupach, robisz zadania, zbierasz punkty. Taka zabawa, dosłownie. Nie ma spiny. On organizowany był w kwietniu. Zatem, możemy sobie zapisać na kartach historii, że nasz pierwszy oficjalny koncert odbył się w roku 2014 we wtorek 8 kwietnia. Oczywiście, jeżeli nic nie pomyliliśmy przy obliczeniach.
Do tego dnia przygotowywaliśmy się bardzo solidnie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie możemy zawalić. Tym bardziej, że był to nasz pierwszy publiczny występ. Utwór “konopia” był jednak przez pewien czas pod znakiem zapytania. Martwiliśmy się, czy nic się złego nie stanie, gdy go wykonamy. Teraz może to trochę głupio brzmi, jednakże patrząc na tekst tego przeboju i na to, że na sali byli nie tylko uczniowie ale również i nauczyciele, obawialiśmy się trochę, że ten hit, może wówczas się zbyt dobrze nie przyjąć. Zaryzykowaliśmy.
Impreza organizowana była na auli szkolnej. Tam przepiękna scena, na której się rozłożyliśmy. Perkusja, gitary, mikrofon. Nie mogło zabraknąć również próby w tym dniu. Przede wszystkim próby na auli.
Przyznam szczerze, że trochę się stresowałem. Chyba jak zawsze. Pierwszy raz koncertowałem na bębnach w tej szkole. Zwykle robiłem to przy “parapecie”.
Otrzymaliśmy informacje kiedy możemy grać. Godzina się zbliżała. Czas nagle płynął coraz szybciej. Zostały minuty. Stresu coraz więcej. Widać było, że nie tylko u mnie. Pierwsze nasze chałturzenie przed publicznością, utwór nad którym zastanawialiśmy się do końca czy go grać oraz basista bez basu. W sumie, adrenalina gwarantowana.
Mateusz, czyli basista, grał bez basu. Po prostu grał na gitarze elektrycznej na strunach basowych. Jak by tego było mało. Kabel był zepsuty. Musiał tak się ustawić, tak usiąść aby wszystko ładnie łączyło. Wówczas nie mógł się zbytnio ruszać, ponieważ momentalnie go odłączało i ponownie zmuszony był do szukania przepływu prądu do wiosła.
Repertuar był następujący: Konopie, Zegarmistrz Światła oraz Soldat. Ten pierwszy hit zagraliśmy wszyscy razem (wokal – Szymon Waszczuk), gitara elektryczna – Kuba Biskupski, gitara basowa – Mateusz Czarniejewski, perkusja – Przemysław Kaweński. Cover Tadeusz Woźniaka ja wraz z Szymonem (perkusja i gitara z wokalem). Soldat, to utwór grupy 5Nizza. Tutaj już popisał się jedynie Szymon (gitara).
Było mega. Stres powoli spadał wraz z graniem pierwszego utworu, czyli naszych konopi. Ten kawałek graliśmy chyba dwa razy.
Po tym koncercie w planach były kolejne. Nie wypaliło. Zespół po pewnym czasie zakończył swoją karierę. Powodem nie były kłótnie a zakończenie szkół. Muszę podkreślić jednak najważniejszą rzecz – ten czas wspominamy po dziś dzień i tęsknimy za nim.
Materiał poniżej, to nasza próba. Filmik pokaże Wam znacznie więcej jak to naprawdę wyglądało. Chociaż wielu rzeczy i tak kamera nie uchwyciła. Powód jest prosty. Niektóre sprawy pozostały jedynie między nami.