Vlog tworzony pod presją bo kuzynowi nagle się przypomniało, że nie wypuściłem materiału z Norwegi. Chłopie (w tym momencie zwracam się do Bartka), dziękuję! To Ty i ta twoja upartość zmotywowały mnie abym w końcu zasiadł i coś skleił. Mam nadzieję, że będziesz zadowolony.
Może nie jest on taki długi, może nie mówię w nim wiele (może to i lepiej) ale jest. Będąc u Sylwii i Piotrka miałem wprawdzie w głowie aby nagrywać i wrzucać codziennie takie vlogi. Jednakże, nie chcąc was skłamać, zapomniałem, nie miałem czasu, nie miałem siły. Kurde, trzeba nad sobą popracować.
Pierwszego dnia, gdy byłem w Bergen, wypuściłem krótki filmik wraz z nowym wpisem. Nie wiem czy zaglądaliście czy też nie. Podpowiem – tytuł ten sam, co tu. (Bergen wita!). Tam jednak zrobiłem relację tylko z pierwszego dnia. Dzisiaj wypuszczam materiał z całego urlopu. Chciałbym jednak na początku uprzedzić – nie byłem przygotowany na to, że będę coś konkretnego jeszcze tworzyć. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. No cóż. Uzbierałem materiał nie tylko dla redakcji w celach reportażowych ale również dla siebie, do którego powróciłem i postanowiłem to odświeżyć.
Teraz tak jakby trochę w skrócie. Bergen to naprawdę przepiękne miasto. Byłem tam co prawda za krótko aby w pełni je ocenić, zwiedzić, jednakże te kilka dni zadecydowały, że z chęcią tam powrócę. Jedną z najlepszych rzeczy, która mnie tam spotkały to koncert, na który de facto nie poszedłem, mianowicie Sting sobie tam grał, tzn. w Bergen. No dobra, może i nie poszedłem ale przynajmniej posłuchałem … koncert plenerowy. Było bosko. Oprócz koncertu to mógłbym jeszcze wymienić między innymi: podróże, spacery, wieczory, widoki, ludzie … zupełnie inny świat.
Sylwio, Piotrku oraz Zuzanno – dziękuje bardzo pięknie za gościnę. Co złego to nie ja i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś Was tam odwiedzę.’
Sprawdź również to: Gdzie na wakacje?