Swoje pierwsze wesela fotografowałem z lampami błyskowymi. Ale to już chyba wiesz. Wiesz również to, dlaczego odszedłem od tych maszyn i zacząłem bawić się tylko i wyłącznie dostępnym światłem na salach weselnych. Więc po co jest ten kolejny wpis? Bo otrzymywałem pytania “dlaczego? Przecież tu masz szum, tam jest wszystko idealnie oświetlone”. Prawda ale na zdjęciach nie chciałbym pokazać tej oczywistości. Chciałbym aby fotka miała w sobie to coś, niekiedy nawet i tajemniczość. Mała domieszka artystyczności również jest przydatna.
– A może nie potrafisz korzystać z lamp? Przecież wiadomo, że to nie taka prosta zabawa.
Hmmm … szczerze. Nie wiem, wydaje mi się, że robiłem wszystko co mogłem aby je rozpracować. Zwiększałem i zmniejszałem moc. Rozstawiałem je po salach aby uzyskać inny efekt. Trzymałem nawet w ręku kombinując świecić pod różnym kątem. Jednak nie zakochałem się w efekcie tak bardzo jaki uzyskuję dziś. Nie mówię, że nie. Nie mówię że zdjęcia, które są wykonywane z błyskiem są dla mnie tragiczne. Wręcz przeciwnie, podobają mi się. Jeszcze jak dobrze to zrobisz i wykorzystasz potencjał swojego sprzętu … bajka! Jednak myślę, że na tych zdjęciach powinienem znaleźć “własne ja”. Czyli coś, co mi się podoba, coś w czym czuje się świetnie i robiąc to jestem z tego dumny.
Nie chciałbym się wypowiadać na temat świecenia, szczególnie na salach weselnych. W końcu to tego fragmentu wesel tyczy się ten temat. Widziałem, że niektórzy fotografowie świecą prosto w ludzi. Niektórzy, światło z lampy odbijają od sufitu, denerwując się niekiedy gdy mają do czynienia z jakimś wielkim kolorowym obiektem od którego białe światło zmienia swój kolor. Jeszcze inni rozstawiają się po całej sali. Są też tacy, którzy po rozstawieniu się na całej sali zakładają odpowiednie kolory dyfuzorów na lampy (czerwony, zielony, niebieski, biały). Czym jest dyfuzor? To taka rzecz, którą zakładasz na lampę aby przede wszystkim bardziej zmiękczyć światło oraz cienie.
Co z szumem na zdjęciach? Co gdy gdzieś jest więcej cienia na twarzy lub czegoś nie widać? Robisz z tego sztukę. Zauważ, że dzisiejsze zdjęcia “mają to coś”. Nie są zawsze proste. Nie zawsze w stu procentach pokazują to co chcesz zobaczyć a i tak wiesz o co chodzi. Jedno zdjęcie opowiada piękną historię, którą musisz nieraz dopowiedzieć. Wtedy zadziała wyobraźnia.
Odbiegając od sal weselnych. Miałem przyjemność spełnić swoje marzenie i wykonać sesję sensualną. Pokazać kobietę, jej namiętność i uczucia? Dla Twojej wiadomości – nie chciałem popatrzeć na cycki! Stworzenie takiej historii jest czymś naprawdę trudnym ale przyjemnym. Chciałem aby zdjęcia nie były w stu procentach “sesją rozbieraną”. Nie o to mi chodziło. Gdy poświęcisz chwilę, zobaczysz że przy niektórych zdjęciach, sam możesz dopowiedzieć sobie co Kasia czuła. Jaka ona jest. Zabawa ze światłem pozwoliła nam wydobyć coś niesamowitego. Ciepłe foty, które przede wszystkim nie pokazały dziewczyny na okładkę pewnego czasopisma dla dorosłych a kobiety, która jest po prostu sobą. Wracając, tak też jest na salach weselnych. Nie chcę aby na zdjęciach z sali weselnej, goście którzy się bawią przy dobrej muzyce, byli na zdjęciach idealnie doświetleni. Chciałbym aby gdzieś jakaś ciotka wyłaniała się z cienia, aby światło grało istotną rolę. Chcę, aby zdjęcia przede wszystkim oddawały klimat panujący w danym momencie. Niestety, lampa w dużej mierze to zabija. Jakiś czas temu, miałem przyjemność bawić się na weselu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zestaw oświetleniowy zespołu – bajka! Do Pawła Woźnickiego, który akurat fotografował chałturę, powiedziałem że jest w siódmym niebie. Odpowiedział mi, że dla niego to bez różnicy boi tak błyska po całej sali rozstawiając po kątach swoje lampy. Dodał tylko tyle, że to niebo to byłoby dla mnie.
sesja zdjęciowa Kasi – kliknij tu
Chcesz zobaczyć moje zdjęcia, które robiłem z lampą? Jasne, że chcesz. W końcu po to tu przyszedłeś. Na stronie kawenskifotografia.pl znajdziesz historie, w których lampa błyskowa nie była używana.