Do tej pory się nad tym zastanawiam. Pogodzenie tych rzeczy wymaga wielu wyrzeczeń no i przede wszystkim ogromnego poświęcenia. W końcu życie na kawie może doprowadzić do tego, że człowiek przez godzinę podróży autem mówi sam do siebie. A to normalne nie jest.
Moja firma w roku 2020 świętuje drugi rok istnienia. Zajebiście, prawda? Pewnie tak ale co przeszedłem aby się rozwijała to moje. Prowadzenie bloga, prowadzenie strony fotograficznej, Instagram, Facebook, TikTok, Pinterest, YouTube. Wszędzie tam jestem ale to nie koniec. Przecież dochodzi jeszcze dzień poświęcony na pstrykanie zdjęć, umawianie się z nowo poznanymi weselnikami, podróże i obróbka zdjęć. Myślisz że to koniec? To tylko fotografia, w między czasie chodzę do radia a wolnej chwili przygotowuję się na program antenowy. Plus nauka gotowania, smażenia i jak Bóg da czas to z miłą chęcią chwytam za książki. W końcu nie bez powodu je kupowałem.
Dużo tego? Zajebiście dużo ale to nie wszystko. Gdybym miał rozpisywać tu każdy swój punkt działania życia codziennego to łeb by Ci eksplodował. Jak zatem żyję a serce wali mi stałym rytmem? Robię to co kocham. Pewnie już ode mnie to słyszałeś ale jedyną receptą na połączenie tego wszystkiego jest właśnie miłość. Tak po za tym, to co do serca … nie wiem czy wali mi stałym rytmem. Ważne że nadal bije.
W liceum bałem się tego, co będę robić zaraz po szkole. W planach miałem studia a po nich … wielki znak zapytania. Czy będę pracować w miejscu które pokocham? Czy wszystko ułoży się tak abym był szczęśliwym człowiekiem? Chcąc nie chcąc obawy mną kierowały. Bo co jak nie spełnię marzenia o byciu wielkim pianistą? Tym samym mogę zjebać sobie życie. Można powiedzieć, że trochę to zrobiłem. Miałem iść na studia do Wrocławia bądź do Trójmiasta. Na studia muzyczne aczkolwiek chciałem poczekać na swoją miłość. Przynajmniej wtedy tak myślałem. Ona miała jeszcze rok. Ja w tym czasie zrobiłem studium fotograficzne. Dziś, pozostał mi tylko dyplom z tej uczelni, pamięć o byłej dziewczynie i … marzenia “co by było gdybym jednak wyjechał”.
Jak już wiesz, to co dziś mam to totalny przypadek. Pojawienie się w życiu ważnych dla mnie po dziś dzień osób, spowodowało to, że jestem tu a nie gdzie indziej.
Przyznam Ci szczerze: mam nieraz myśli o porzuceniu jednego z zawodów. Prawdopodobnie, gdybym nie pracował w chaosie, nie mógłbym nic porządnego zrobić. Większość decyzji, takich jak opublikowanie materiału na TikTok’u czy wstawieniu wpisu na facebooka, podejmuję w ciągu dnia. Mało rzeczy planuję. Taka “wolność” może i jest dobra aczkolwiek nie wiem czy na długo. W końcu, kiedyś mogę się w tym wszystkim pogubić. Czytając ten artykuł, musisz zdać sobie sprawę, że powstaje on w chwili w której mam natchnienie. W której mnie “coś ruszyło” i powiedziało mi że “życie od kuchni nie opiera się jedynie na opisywaniu nagrań do lokalnej telewizji ale również do uświadomienia jak się żyje na co dzień”.
Spore grono powtarza mi, że jest pod wrażeniem tego jak ja żyję. Tego ile mam na głowie w tak młodym wieku. Mogę odpowiedzieć – dzięki. Od kiedy pamiętam, nie lubię siedzieć i nic nie robić. To jest takie marnowanie czasu, którego i tak nie masz. Bo zapierdala, więc nim się rozejrzysz … przepadnie.
W podstawówce uczyłem się grania na pianinie. Dodatkowo w między czasie chciałem stać się zawodowym piłkarzem zatem uczęszczałem do lokalnego klubu piłkarskiego. Tu mogę się pochwalić, że grałem jako pomocnik. Dodatkowo w między czasie udało mi się pojechać na jakieś zawody sportowe (biegi przełajowe). Były jeszcze korepetycje z angielskiego. Prawdę powiedziawszy, nie wszystko mi się chciało robić i wolałem pobiegać za piłką na betonowym boisku no ale cóż … bardziej było to robione bo rodzice chcieli abym na głupiego nie wyszedł.
No dobra, pisałem już o tym że większość moich decyzji podejmowanych w mediach społecznościowych jest spontanicznych. Może to to trzyma mnie “przy życiu”. Może to to jest głównym przepisem na połączenie tego wszystkiego. W sumie to nie wiem ale szczerze mówiąc: zastanawiam się. Dzięki tej “spontaniczności” postanowiłem uczyć się psychologii. Naturalnie, nie mam zbytnio czasu na szkołę, nawet tą zaoczną, dlatego też uczę się w domu. Odpalam YouTube i słucham. W między czasie pracuję. Naturalne jest również to, że staram się coś czytać. Coś bardziej lub mniej sensownego. Wszystko zależy od tego, co aktualnie mój mózg chce przyjąć. To jest jak z muzyką w samochodzie. Nieraz potrafię gwałcić replay przez dobrą godzinę słuchając przeboju z nurtu Polo Disco. Niekiedy mam ochotę na Rocka a dzień później słucham samych podcastów bo muzyka mi się znudziła.
Nie zawsze jednak jest kolorowo. Nie zawsze “mi się chce”. Ale to normalne. Są takie dni, w których zapomnę opublikować zdjęcia na Instagramie. Wiem, że brzmi to idiotycznie bo wielkim blogerem na tej platformie nie jestem aczkolwiek marketing tego wymaga. W takim dniu mam ochotę zjeść całą białą czekoladę, w między czasie wypić jakąś wymyślną herbatę (jak jestem w sklepie to szukam takiej, której jeszcze nie piłem … a jest ich coraz więcej). Może być też kakao. Mam ochotę odpalić film albo serial w który się ostatnio wkręciłem, czyli “Przyjaciele” i leżeć … nie myśleć o tym, że brakuje mnie gdzieś w mediach społecznościowych. Nie myśleć o tym, że robię sobie “zaległości”. Co prawda, można na to patrzeć z przymróżeniem oka, bo nikt mnie za to nie zabije aczkolwiek mam wyrzuty sumienia.
Przed sezonem ślubnym jeszcze jest okej. Nie ma tak wielkiej spiny. Większość weekendów wolnych a wieczory spokojniejsze. Zdaję sobie sprawę, że to się niebawem zmieni. Ale to dobrze. Im więcej robię, tym mniej jestem zmęczony. Im więcej robię tym bardziej jestem zadowolony z życia. Im więcej dobrego robię tym wiem, że moja rodzina chyba nie ma kogo się wstydzić. Chociaż mówią, że to co robię w życiu to powinienem robić dla siebie nie patrząc na innych. To ja mam być szczęśliwy. Skoro ja jestem i mogę się tym szczęściem podzielić z innymi … to cieszę się, że rodzinka nie narzeka.