Cały tydzień zapowiadał się deszczowo. Bałem się, że imprezy tej nie będzie lub przeniosą ją gdzieś do sali. Jeżeli w ogóle było by to możliwe. Pan Bóg pomógł i w ten dzień było pięknie.
Dwa dni przed wydarzeniem otrzymałem informację, że to ja mam podjąć się tego tematu i stworzyć materiał. W głowie sobie go tylko ustawiałem jak by on mógł wyglądać. Nie pierwszy raz działałbym jako One Cameraman.
W poniedziałek dotarłem do biura pierwszy. Rozpakowałem się, włączyłem komputery. Ogarnąłem się. Dzień wcześniej przypomniałem sobie, że mieli przyjść do nas praktykanci ze szkoły. Z rana jednak o tym zapomniałem. Minęło kilka minut i w drzwiach zauważyłem Łukasza. Później pojawił się Mateusz. Paweł pojawił się po tym, jak zdążyłem chłopakom powiedzieć kilka zdań o naszych działaniach. Nie ukrywam, że uradowało mnie to gdy powiedział, że na mistrzostwa jadą ze mną. Dostałem ich pod opiekę: zostałem nauczycielem!
Pojechaliśmy z Pawłem, ten jednak miał swoje zadania do wykonania dlatego nie było go przy nas. Podzieliliśmy się zadaniami: zapytałem w prost, kto chce stać za kamerą, kto przed a kto chce robić zdjęcia. Podział obowiązków to mus. Wytłumaczyłem o co chodzi, na jakim materiale nam zależy no i przede wszystkim jak należy go zdobyć.
Skoro dostałem praktykantów na wyjazd, to wcześniej założony plan został zmieniony. Jego “transformacja” dobiegała podczas imprezy, Łukasz – Ty masz do tego jakiś scenariusz, pomysł? – No właśnie się nad nim zastanawiam. Prawdę mówić przyszedł on mi o dopiero podczas rozmowy z Łukaszem Kamińskim, czyli organizatorem. Dlatego też, w niektórych momentach podczas naszej rozmowy się wyłączałem: obmyślałem scenariusz.
Skoro był pomysł, to z pomysłem przyszło i miejsce nagrań. Zatem, musieliśmy wrócić do wcześniejszej tzw. stacji (wypadek samochodowy; rozmowa z Łukaszem nagrana była na plaży). Stanąłem przed autami, wytłumaczyłem operatorowi co i jak i … No właśnie. Zacząłem dopiero głębiej zastanawiać się nad tekstem. Pierwsza próba była niestety nieudana, dopiero w drugiej uzyskałem to co chciałem. Wszystko odbywało się na totalnym spontanie: “moi” praktykanci, jak się okazało na miejscu, pierwszy raz działali przy tych urządzeniach. Ale i tak wyszło zajebiście!
Wróciliśmy do biura. Tam czekał mnie montaż i obróbka zdjęć. Do materiału filmowego potrzebowałem lektora. Niestety jedna wersja nie wystarczała i trzeba było dogrywać go w między czasie. Jeszcze w drodze do domu żałowałem tylko, że nie porozmawialiśmy z osobą, która powiedziała by mi o jednej pewnej rzeczy. O jakiej? Chyba nie mogę ci powiedzieć. Zostanie to moją tajemnicą.