Działając jako dziennikarz należy być przygotowanym na wyjazdy nie tylko w ciągu dnia, gdy siedzimy za biurkiem ale również wieczorne czy nawet i nocne. Oderwanie się od spokoju a co za tym idzie, czasu wolnego, stało się normą.
Praca ta jest naprawdę czymś niezwykłym. Niesie ze sobą wiele radości ale i trochę niebezpieczeństwa. Podawanie czytelnikom informacji o śmierci drugiego człowieka nigdy nie należało i nie będzie należeć do przyjemności. Ale to zrozumiałe.
Jadąc na zdarzenie, gdzie spotkać można trupa, często się zastanawiam, jak media zostaną przyjęte przez rodzinę, znajomych oraz osoby ciekawe zdarzenia czyli wszystkich gapiów. Często wówczas można usłyszeć, że żerujemy na ludzkim nieszczęściu, na ludzkiej tragedii. Są pretensje, wyzwiska jednakże czytelność takich artykułów jest ogromna. Gdy wchodzą w to ogólnopolskie media, wtedy zaczyna się “jazda”.
(Nie)stety to właśnie po przez takie wydarzenia moja morda trafiła do telewizji. Pierwszy raz miałem okazję nagrać się do TVP1 i wylądować w wiadomościach a zapewnił mi to Irakijczyk, który napadł na bank w pobliskim Schwedt. Moja druga przygoda z telewizją wiązała się z wypowiedzią dla TVNu. Wówczas wypowiadałem się w sprawie utonięcia oraz o poszukiwaniach ciała księdza.
Pierwszą setkę jaką dałem dla TVP była nagrywana pod wpływem stresu. Co prawda Paweł przygotował mnie i podpowiadał mi co mam powiedzieć, jednak gdy stanąłem przed kamerą, przyznam szczerze, że nie wiedziałem co się dzieje. No dobra, może nie aż tak ale czułem stres a w głowie miałem śmiech Pawła, który nie daje mi spokoju z powodu moich banalnych pomyłek, przejęzyczeń oraz nieumiejętności złożenia jednego głupiego zdania. Kurde. Wracając, zupełnie inaczej jest gdy stoję przed swoim sprzętem. Może to przyzwyczajenie? W zasadzie nie mam pojęcia jak to nazwać.
Moją wypowiedź pokazali w głównym wydaniu Wiadomości o godzinie 19.30. Oglądałem wtedy to u przyjaciół. Czekamy – jest reportaż – są eksperci – jestem ja. W końcu Kaweński pokazał się w ogólnopolskiej telewizji i nie pomylili jego nazwiska. Dziękuję.
Z TVNem było inaczej. Zrobiliśmy materiał, dokładniej to Paweł zrobił bo on to poprowadził, z tragicznego miejsca zdarzenia. Po jakimś czasie podjechały media. TVN. Oznajmili, że potrzebują jakiegoś człowieka do wypowiedzi. Padło na nas. Paweł stwierdził, że skoro on już się nagrał do naszej telewizji to przyszła pora na mnie.
Powiedz to co ja przed chwilą a będzie dobrze – usłyszałem, próbując sobie ułożyć w głowie całą wypowiedź. Grzesiek, Przemek i Paweł, czyli sześć oczy i uszu wpatrzonych i wsłuchanych we mnie. Kurde.
Po wcześniejszym zebraniu doświadczenia wiedziałem na czym już to polega. Prawda, stresowałem się (nie wiem czemu, kurde!) ale nie aż tak bardzo jak za pierwszym razem. W zasadzie, to wyszło chyba dobrze. Przynajmniej tak stwierdził mój kolega, który na drugi dzień to obejrzał.