rozpoczęcie sezonu biegowego, czyli jak dogadać się z operatorką

W swojej zawodowej karierze miałem bądź mam trzech operatorów kamery. Rozpoczęcie sezonu biegowego to zawsze jakieś większe wydarzenie. Tym razem, w Moryniu był on połączony z dniem kobiet. Terminowo może się i nie zgadzało ale kilka dni różnicy w tą czy w tamtą dla organizatorów nie robiło wielkiej różnicy.

Dzień przed nagraniami, nie wiedziałem jeszcze kto będzie nagrywać. Wszystko się wahało między Snajperem a Jackiem. Wypadło jednak na tego drugiego, bo Mateusz nie dał rady. Pojechaliśmy, świętej pamięci, naszą redakcyjną skodą. Auto zaparkowałem między drzewami, gdzieś na poboczu. Trochę ryzykownie, bo później zastanawiałem się jak mam wyjechać nie rozwalając przy tym natury i skodziny.

Nie ma co się ukrywać, palę. Fajka w tej robocie musi być. Przed nagraniami, po nagraniach a nawet w trakcie.

Gdzieś, kiedyś spostrzegłem jak Chajzer biegnie z mikrofonem wraz z uczestnikami pewnego biegu i z nimi rozmawia. Stwierdziłem, że mogę zrobić podobnie. Podobnie oznaczało biec rozmawiać z uczestnikami. Był tylko jeden problem. W Warszawie mają operatorów operatorów, my w Chojnie … no właśnie. Różnica zapewne jakaś jest tym bardziej, że dla Jacka, jeżeli się nagrywało a dźwięk był w słuchawkach to był “zajebiście”. I taka odpowiedź zawsze od niego otrzymywałem. Więc bieganie z kamerą dla niego to ogromne wyzwanie a przy okazji wysiłek. Wbrew pozorom, trochę to waży. Kolejna sprawa to stabilizacja obrazu. Po za tym powiedział mi otwarcie “nie będę z nią popierdalać”. Trzeba było zatem wykonać plan B.

Mając mikrofon na kabel, podłączony bezpośrednio do kamery, spowodowałby, że nie moglibyśmy wykonać naszego zadania. Mając mikrofon bezprzewodowy mogliśmy pozwolić sobie na znacznie więcej. Oczywiście, zostajemy nadal przy temacie biegu i przeprowadzania rozmów.

Uczestnicy stanęli na starcie, ja waz z nimi. Jacek, załadowany sprzętem, cofa się patrząc non stop na mnie. W uchu słuchawka. Lepsza komunikacja bo ja powiem coś do mikrofonu i on mnie słyszy. W drugą stronę to niestety nie działało. Wykorzystaliśmy jeden z naszych zmysłów. Wzrok. Ja go widziałem, zatem jeżeli chciał coś powiedzieć to musiał podnieść rękę. Machnąć na “tak” albo na “nie”. Albo się wydrzeć. Tak też robił. Ale nie często bo gdy tak szedł to palił. Więc jego usta były zajęte. “Słyszysz mnie?” – machnął idąc non stop do tyłu ale oznaczało to, że “tak”. Słyszy. – “Dalej mnie słyszysz?” – ponownie machnął – “a teraz?” – machnął – “żeby tylko było kurde słychać” – machnął. Zrozumiałem, że jest spoko, że ma sytuację opanowaną. “Pierdole, dalej nie idę”. Krzyknął. Nie chciało mu się.

to jest ten moment, w którym komunikowałem się z Jackiem czy mnie słyszy.

 

Zrobiliśmy to, nagraliśmy! O ostrość i inne aspekty martwiłem się później. Ważne, że mi to nagrał. Jacek został na miejscu, ja postanowiłem w koszuli i w dżinsach pobiec z uczestnikami. Wróciłem, zająłem się dalszą robotą. Zrobieniem wywiadu z panem Jurkiem Kołaczykiem oraz poinformowanie operatora, jakie obrazki będą mi potrzebne do materiału.