Miałem przeprowadzać wywiad z kimś innym. Przed koncertami było wszystko uzgodnione, bo dzwoniłem. Chodzi o ekipę Long&Junior. Niestety, wyszło zupełnie inaczej. Innymi słowy, kolejne “gwiazdy” trafiają na czarną listę Kaweńskiego.
Tak jak wspomniałem wcześniej, wszystko było ugadane. Skoro jest ugadane, to trzeba się ogarnąć i przygotować…. teoretycznie, praktycznie zbytnio mi nie wyszło, chociaż przeskanowałem to co mogłem, zatem możemy uznać, że byłem przygotowany. Nie ważne, ważne jest to, że kolejni artyści mi odmówili. I to nie dlatego, że … no właśnie kurde. Każdy ma swój powód. Ich pierwsze zdanie, gdy podszedłem dowiedzieć się o której możemy nagrywać, usłyszałem że nikomu się nie chce, później oznajmili że po koncercie bo teraz nie ma czasu. Po ich występie natomiast – do Warszawy mają daleko i muszą wracać. Fajnie. Czarna lista wita.
Co w tym wypadku robić? Rezygnować czy przywieźć materiał, który sobie obiecałeś, tzn. wywiad z każdego dnia. Wybieram to drugie. Na scenie An’dreo e Karina. Małżeństwo, które po włosku postanowiło śpiewać. Mówię do Mateusza i Pawła – to oni, to znaczy nie powiedziałem tego dosłownie bo nie pamiętam jednak chciałem pogadać z nimi.
Przyznam, chociaż nie ma co przyznawać bo to widać, byłem kompletnie nieprzygotowany. Trudno, chociaż 5 minut dla widzów, niech zaśpiewają i pozdrowią. Ich zgodę usłyszałem jeszcze przed zejściem tej pary ze sceny, czyli miałem czas na ogarnięcie jakichś pytań. Jasne, że nie chciałem z nimi rozmawiać o nazwie zespołu. Po co? Porozmawiajmy o tym czy mimo takiej muzyki jaką wykonują, na ich scenie można było zobaczyć nie tylko rzuconego misia albo róże ale na przykład stanik. Śpiewałem, po włosku, wow.
Tak, ciesze się że inaczej to się potoczyło … się (za dużo słowa “się”, sory, tak wyszło), bo w końcu trochę kultury kurde nie zaszkodzi.
fot. Paweł Sławiński