Woodstock 2018, czyli kąpiel w błocie i darmowe przytualnie

Osiągnąć kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń na niecodziennym reportażu to szczyt. Szczyt moich marzeń. Bo zaczynając pracować jako reporter, to marzenia o byciu popularnym i milionach wyświetleń w serwisach społecznościowych szły za mną od początku. Tak jest po dziś dzień, tym bardziej, że materiały mają po kilka tysięcy wyświetleń ale chcąc nie chcąc zeszłoroczny Woodstock … no nie spodziewałem się, że osiągnie ponad 80 tysięcy wyświetleń. 

Stworzyć materiał o tym samym ale inaczej? Gdzieś to już słyszałem. Gdzieś to już chyba robiłem … no nie ważne. Przede wszystkim potrzebowałem operatora kamery. Wiedziałem, że to da mi świeżości i przede wszystkim będę mógł pochwalić się zupełnie nowym klipem. Tak się złożyło, że akurat w tym roku do naszej redakcji był napływ stażystów z lokalnej szkoły. Wsiedliśmy w auto i wyruszyliśmy … wszystko zostało dogadane w samochodzie. Kto będzie nagrywał, kto będzie robił zdjęcie. Była jeszcze Martyna, czyli nasza korektorka. Z racji tego, że lubi takie klimaty zdecydowała się pojechać z nami. Od razu coś się może poduczyć. Zapytałem się jej, czy będzie chciała latać z mikrofonem, usłyszałem tylko “zobaczymy”. No to jak zobaczymy to zobaczymy, w gruncie rzeczy i tak zależało mi na tym abym to ja poprowadził ten program. Coś tam jeszcze było rozmawianie ale nie wnikałem. Bo albo się chce albo nie. Po co to tłumaczyć. Ponownie to samo pytanie zadałem na polu imprezy … usłyszałem to samo. No trudno, tak jak wspomniałem zrobiłem własne show o którym myślałem już od jakiego czasu.

Wstęp do materiału nagrywany był kilka razy, w dwóch częściach. Byli też rozmówcy. Pierwsi sami się zatrzymali pytając czy mogą zostać gwiazdami … żart. Pytali czy mogą  ze mną porozmawiać. Chcąc nie chcąc, mieli tzw. parcie na szkło. Co prawda scenariusz miałem ale jak zwykle to w życiu bywa, wszystko kształtuje się również podczas nagrań. Tym bardziej, że nie jesteśmy pewni co nas tam do końca czeka. Tak jak moje pierwsze gwiazdy. Z osobami, z którymi rozmawiam nierzadko jest tak, że potrafią uderzyć w inny temat niż ten który chciałem na początku. To uderzenie nieraz jest lepsze niż się spodziewałem. Może też się coś stać, coś co bardziej mi się spodoba w finalnej wersji niż zaplanowane wcześniej pytania i odpowiedzi, których mógłbym się spodziewać. No i tak było i tym razem. Rozmawiałem z uczestniczką festiwalu. Podczas tego, podeszła do nas inna uczestniczka, i pocałowała nas w poliki. Cała rozmowa świetnie nawiązała do tej sytuacji. Mamy to!

Znalazłem tzw. “Przystanek Jezus”. To dało mi większą możliwość rozwinięcia całego materiału. Alleluja! Po drodze zaczepiliśmy Sławomira. Tego od “Miłości w Zakopanem” i wąsa pod nosem. Do szczęścia zabrakło mi tabliczki “Free Hugs” no i oczywiście osoby, która tą tabliczkę ma. Konkretnie kobiety. Jak na złość, pojawiali się sami faceci. Przez dobrą godzinę. Szliśmy, szliśmy, szliśmy i szliśmy. I tak dobrych kilka kilometrów. Zbytnio nie wiedziałem gdzie idziemy ale szliśmy, co prawda w drugą stronę niż ludzie ale nadal szliśmy z myślą o tym, że w końcu spotkam osoby z tą cholerną tabliczką. Nie spotkałem. Doszliśmy do budek z jedzeniem i piciem. Podczas tych warunków pogodowych stało się to dla nas “ziemią obiecaną”. No może przesadzam ale chociaż na chwilę zapomniałem o ładnej kobiecie z tabliczką “darmowe przytulanie”. W połowie zrezygnowany, chcący opuszczać teren imprezy, zauważyłem! Jest tabliczka: był facet ale był z kobietą! Mamy to! a co najlepsze zgodzili się bez problemu na nagrania. Czemu o tym piszę? bo w innej części festiwalu znalazłem kobietę z tą tabliczką, co prawda przytuliła się, ale jak zobaczyła kamerę to uciekła. No niestety. Nie dane było mi się przytulać.

Nie ukrywam, że moim ulubionym reporterem z którego biorę przykład jest Filip Chajzer. Lekkość, przyjemność z wykonywanego zawodu. Tworząc ten materiał w głowie miałem myśl aby stworzyć naprawdę lekki i przyjemny materiał. Jednak gdzieś tam siedziało jeszcze: rok temu pobiłeś rekord, postaraj się i w tym to zrobić. Zabierając mikrofon, czyli moje narzędzie pracy na ten festiwal, wiedziałem że będzie się on różnić od ubiegłorocznego. Tam, w rękach miałem tylko i wyłącznie kamerkę GoPro.

Wracaliśmy na główny plac. Tym razem byłem bardziej zrezygnowany niż godzinę temu. Oczywiście, mowa tu o tej tabliczce, której szukałem od początku. Nie wiem jakim cudem ale przed oczami pojawiła mi się pewna para. Kobieta i Mężczyzna a na ich szyjach ta cholerna tabliczka! Mało tego! Chcieli jeszcze rozmawiać. Miałem wszystko. Gdy  wyjeżdżaliśmy z imprezy, na kartach pamięci miałem ponad wszystko niż planowałem wcześniej. Na koniec doszło mi jeszcze nagranie w błocie. W sumie, uznałem że póki  jest okazja to warto skorzystać. W gruncie rzeczy, jest to nieodłączny element Przystanku Woodstock. Tam zaczepił mnie pewien uczestnik. W okolicach mojego wieku.  Z racji tego, że był podniecony tym co się dzieje (i to bardzo podniecony) wziąłem go na krótką rozmowę. On mi też zadał pytanie: czy możemy Cię tu wrzucić?! W zasadzie uznałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, w końcu czego nie robi się dla takiego materiału. Nie zastanawiałem się jednak że byłem ubrany w jasne ciuchy a czeka nas zaraz powrót do domu. Moim autem …

Poprosiłem kolegę o pięć minut. Aby się ogarnąć. Musiałem powyciągać wszystko z kieszeni a trochę tego było. Ściągnąć co nieco i włączyć nagranie … dalej poszło. Co prawda spodziewałem się, że jakoś lepiej mnie zanurzą ale z dwojga złego lepiej w tę stronę. Musiałem sobie lekko pomóc jednak materiał zebraliśmy zajebisty.