z portalu internetowego do radia

Zmiana redakcji, zmiana barw i kostki do mikrofonu jest dużym życiowym sukcesem jednak wiąże się to również z pożegnaniem miejsca, które się kocha. Czy tęsknię za poprzednim miejscem pracy? Jasne, że tak. Czy jestem szczęśliwy w nowym miejscu – jak najbardziej!

We wtorek 10 września rozpocząłem pracę w rozgłośni radiowej w Stargardzie. “Twoje Radio” stało się moim nowym domem. Jest to moja praca marzeń ale nie taka od dzieciaka, tylko po obejrzeniu filmu “Listy do M”. Każdy z nas ma w życiu taki moment, w którym to priorytety się zmieniają. Nic nie dzieje się przypadkiem. Każdy ruch, każda poznana osoba czy obejrzany film niesie za sobą jakieś konsekwencje. Tak też było w tym przypadku.

W pierwszym dniu i w pierwszych minutach poznałem cały skład zespołu. No prawie cały, niektórych osób nie było, jednak to było do nadrobienia. Oczywiście, doszedł również etap zapoznania się z pomieszczeniem – pokój do nagrań nr 1, pokój do nagrań nr 2, pomieszczenie neewsroom’u no i oczywiście główne studio w którym będę spędzać najwięcej czasu. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to najpiękniejsze miejsce w Stargardzie! Plus pewna kawiarnia, którą również pokochałem.

Pierwszy miesiąc to nauka. Wpajanie sobie do czachy jak należy używać mikrofonu, jak należy się wypowiadać czy też jak należy kroić dźwięk. Aby rzeczywiście się tego nauczyć, zostałem wysłany w miasto aby nagrać sondę. Rozmowa z ludźmi nie była mi obca. Teksty “spieszę się” czy “nie mam czasu” znałem na pamięć i również byłem na to przygotowany. Ogólnie: kilka osób odpowiadało, kilka osób uciekało. Zdarzyło się też i tak, że jeden Pan z początku powiedział mi piękny wierszyk żeby zaraz po nim opierdolić mnie abym zabrał się do normalnej pracy. Taka norma. Praca na ulicy sprawia mi przyjemność jednak niekiedy wkrada się to zakłopotanie. Z jednej strony poznajesz nowych, ciekawych ludzi z drugiej zaś zastanawiasz się czy przypadkiem ciebie nie wyzwą. Tutaj nie ma miejsca na jakikolwiek płacz. Zagryzasz zęby i lecisz dalej. Dźwięk potrzebny na jutro a jeszcze czeka Cię montaż. Brzmi strasznie? To tylko nieliczne wyjątki. Zwykle wracasz uśmiechnięty, mając w głowie piękne historie lub ludzi, którzy krzyczą gdzieś z dala “O! Twoje Radio!”.

Jak to w Biblii pisano “na początku był chaos”. Tak też i było tu. Mnóstwo spraw do zrozumienia i rzucenie na głęboką wodę. No prawie głęboką ale w wodę na pewno. Pierwszego dnia wróciłem do radia calusieńki mokry. Sondę robiłem podczas deszczu. Jednak to było nic w porównaniu z tym co mnie czekało podczas kolejnych dni. Wejście na żywo na antenę. Szczerze? Myślałem, że będzie to zdecydowanie prostsze zadanie. Mój pierwszy poranek miałem z Konradem Traczykiem. Okej, to było wówczas dosyć proste – dwóch żywiołowych młodych chłopaków i kilka wcześniej przygotowanych wejść. Ale takich z jajem. Chociaż jak teraz sobie to przypominam, to słyszę niedoświadczonego chłopca, który ucieszył się z zabawki danej mu przez rodziców. Jakieś emocje były jednak wszystko było aż nadto. Później jednak zimny prysznic i Marek Ostrach. I w tym momencie rozpocząłem naukę. Marek to człowiek z kilkudziesiętnym doświadczeniem pracy w radiu. Człowiek, który wie o co chodzi i wyłapuje każdy twój ruch, ten dobry oraz zły. To właśnie z nim spędzam teraz najwięcej czasu w głównym studiu. Można śmiało powiedzieć – ojciec dobra rada, który chce wykrzesać z ciebie jak najwięcej przy tym abyś się nie zbłaźnił. Po krótkim czasie zacząłem współprowadzić program. Tak całkowicie na żywo.

Jak to wygląda? Marek siedzi przy głównej konsoli, przy głównych komputerach i steruje wszystkim. Ja siedzę naprzeciwko. Przed sobą mam przede wszystkim swojego laptopa na którym zapisuję najważniejsze informacje na dany temat, na dany dzień. Trochę jak taki scenariusz do filmu. Na program przygotowujemy się dzień wcześniej. Poszukujemy ciekawych tematów, rozpisujemy informacje oraz potrzebne nam słowa klucz. Program Dzień Dobry w Twoim Radiu, na który zostałem zesłany, rozpoczyna się o godzinie 6.00 więc w pracy jesteśmy już o 5.30. Włączamy wszystko co nam potrzebne, uruchamiamy nasze materiały i gramy. W między czasie uczę się sterowania, wsadzania dźwięku no i obsługi miksera. Należy nauczyć się jeszcze dobrze mówić.

Za mną ponad miesiąc pracy. Przyzwyczajam się do stresu, do spontanów i pobudki o 4 nad ranem. Jednak warto. Szczególnie dla takich chwil jak niedzielny koncert życzeń. To właśnie podczas niego otrzymaliśmy z Markiem dwa ważne dla nas telefony. Jeden dotyczył pozdrowień dla nas natomiast drugi brzmiał mniej więcej tak: “Panowie, ja gejem nie jestem ale kocham was słuchać”.