Od sesji narzeczeńskiej po wesele i sesję ślubną

Pracując jako dziennikarz mam w ciągu roku do zrealizowania mnóstwo tematów. Czasami tych luźnych a czasami tych bardziej poważnych. Jednak w obu przypadkach staram się zawsze wejść w bardzo dobrą relację z moimi rozmówcami.

Niekiedy nawet dochodzi do zaprzyjaźnienia się z nimi. W fotografii, można śmiało powiedzieć, jest tak samo. No, może trochę lepiej, ponieważ będąc reporterem, nie zawsze wyjeżdżam do pozytywnych tematów. Wówczas o przyjaźń byłoby ciężko. Ale wracając, czy to z modelkami czy też z przyszłymi małżonkami (których dopiero się poznaje) zawsze staram się zbudować nowe relacje, które jak się nieraz okazuje, zostają …

Przyznam szczerze: nie sądziłem że z Justyną i Michałem tak szybko się zaprzyjaźnimy i więź, która łączy nas na początku (klient – człowiek z aparatem) zniknie. I to bardzo szybko. Wszystko to zasługa mojej “siostry” Gosi, która wkręciła mnie na ich najważniejszy dzień w życiu. Jednak jeszcze przed tym: sesja narzeczeńska, która miała być podobno, sprawdzeniem mnie.

Wszystko zaczęło się od podpisania umowy na ślub. Na spotkanie umówiliśmy się w Szczecinie w dniu Gali Dziennikarza Roku, na której ponownie poległem. Jednak plusem było to, że umowę podpisywałem w garniturze. Pierwsze wrażenie – zajebiste. Po jakimś czasie, Justyna z Michałem wpadli na pomysł sesji narzeczeńskiej. Umówiliśmy się na niedzielę. Daleko jechać nie chcieliśmy więc zostaliśmy w Szczecinie. Następnie postanowiłem młodym pokazać trochę świata: krzywy las pod Gryfinem.

Każda taka sesja, przedślubna ma się rozumieć, jest wielką szansą na poznanie się bliżej. Tak również było i w naszym przypadku … teraz powinienem napisać “to be continued”. Bo to historii nie koniec. Przed Tobą dzień ślubu i dzień sesji zdjęciowej!

Na weselu jako fotograf czy świadek?

Pierwszy raz w życiu, gdzie na weselu działałem jako fotograf, miałem okazję zostać po części również “świadkiem”. Chociaż w tym niewielkim stopniu. I nie, nie chodzi tu o przygotowanie Michała do jego wielkiego dnia.

Przemek, dasz radę nam pomóc z rana i przyjechać wcześniej? Chodzi o to, aby z Michałem pojechać po kwiaty. Przyjedziesz do nas, wypijesz kawę i pojedziecie. – Nie ma najmniejszego problemu. Firma Przemysława Kaweńskiego świadczy nie tylko usługi w zakresie fotografii czy też w prowadzeniu imprez. Przynajmniej miło rozpoczęliśmy dzień.

Wszystkie przygotowania odbyły się w domu. Rozpoczynając od Justyny kończąc na Michale i mamie Justyny, czyli teściowej pana młodego. Daleko podróżować zatem nie musiałem. Jedynie wcześniej odstawiłem swoje auto pod salą, bo podróżowałem z młodymi po mieście. Z biegiem czasu, zbliżała się “ta” godzina. Czyli czas, w którym świadkowie mieli nadejść i pomóc w ubieraniu się młodym. Następnie błogosławieństwo i … w drogę!

To było z góry powiedziane, że będzie to małe przyjęcie. Długo siedzieć nie będę musiał bo wszystko odbędzie się bez oczepin a na sali (tego to już dowiedziałem się w dniu wesela) będą dwie inne imprezy. Umownie, skończyć miałem zaraz po torcie. Jak się jednak okazało, skończyłem wraz z gośćmi. Dosłownie … może nie w sposób “pod stołem” ale, że wyszedłem z sali. Tort i tak późno wjechał na salę mi pozostało już niewiele do ogólnego zakończenia imprezy a propozycja była nie do odrzucenia – pobawisz się z nami. Stąd też fotografie, na których tańczę z Justyną. Nie pierwszy raz, i zapewne nie ostatni, zostałem poproszony do tańca. Niestety, albo stety, odmawiam. Głównie przekładam to po oczepinach, czyli “po pracy”. Wtedy wiem, że mogę sobie na to pozwolić. Podczas robienia zdjęć … przykro mi ale odmawiam.

Podczas wesele, prócz jechania z rana po kwiaty, pojechałem ze świadkową do apteki. Później, w zasadzie trochę po drodze, odwiozłem część rodzinki. A to była dopiero połowa naszej wspólnej przygody. Przecież w dniu ślubu umówiliśmy się na sesję zdjęciową … weekendową. W górach.

Właśnie, a propo sesji … młodzi poprosili mnie o poświęcenie kilku minut na Wałach Chrobrego, oczywiście zaraz po uroczystej mszy świętej. Nie spodziewałem się takiej akcji, która wówczas miała tam miejsce. O co dokładnie chodzi, zobacz w poniższej galerii. Ja jedynie mogę dodać, że zdjęcia w mustangu są dzięki właścicielowi tego pojazdu. Po prostu, miły pan podszedł do mnie podczas gdy robiliśmy małą sesję i zapytał – zapyta pan, czy młodzi nie chcą zdjęć w Mustangu – odpowiedź była natychmiastowa.

Coś dla rozluźnienia, czyli vlog z sesji