Strasznie męczące ale kochane. W skrócie – przygotowania, wywiady, poznawanie nowych ludzi oraz nieprzespane noce. Tak można przedstawić dni miast. Gdy jeszcze nie pracowałem w redakcji, każda taka większa impreza nie była czymś niezwykłym, dla mnie. Tym bardziej, że śmiało sobie odpuszczałem imprezę na Dniach Trzcińska ponieważ Barca grała finał Ligi Mistrzów. Kurde, no sory. Finał ważniejszy. Dzisiaj jest inaczej, dużo inaczej.
Na dziś dzień święto każdego miasta to szansa na zrobienie kolejnego materiału, poznanie nowych ludzi a przede wszystkim wywiad! Tak, to od czego zacząłem ciągnie się dalej i jestem z tego mega zadowolony. Ale Jestem również świadomym, że rozmowy z gwiazdami muzyki disco polo czy czegoś innego nie przeprowadzam jedynie na festynach, jednak one mają w sobie “to coś”. Teraz, ponownie będzie trzeba czekać ten rok na pierwsze dni miasta tym samym oczekując kto zagra.
Dzień ten, czyt. Jarmark Moryński rozpoczęliśmy od reportażu z biegów. Później montaż materiału, chwila odpoczynku i powrót do Morynia … w deszcz. Padało, była burza a ja zmokłem. Przeprowadzając wywiad z Panem Wojciechem Gąssowskim byłem prawie cały mokry. Na pewno miałem basen w butach. A propo tego wywiadu. Nie przygotowałem się ale to ze względu na to, że nie wiedziałem czy będzie czy nie. Do Pana Wojciecha dodzwoniłem się dopiero w dzień koncertu – super. Z Katarzyną Cerekwicką również nie mogłem nawiązać kontaktu, wcześniej ma się rozumieć. Dopiero podczas jej koncertu udało mi się porozmawiać z menadżerką i ogarnąć całą sytuację. Zeszła ze sceny, chwila przerwy i wywiad … ganiali za mną bo ja też potrzebowałem przerwy. Z Łobuzami było prościej. Tutaj człowiek i przygotowany i ogarnięty bo od kilku dni wiedział, że z nimi porozmawia.