Jarmark Widuchowski 2017

Niestety moja pamięć jest krótka. Tym samym powoli zdaję sobie sprawę, że pisanie o jakichkolwiek wydarzeniach, które miały miejsce w ubiegłym roku, jest tak jakby trochę bez sensu. Ale pomimo tego, nadal to robię.

Motywacją jest fakt, że za jakiś czas pewnie jeszcze więcej rzeczy pozapominam. Natomiast, gdy mam coś jeszcze w głowie, mogę to przelać na “kartkę”. Więc dzisiaj tak jakby trochę o ubiegłorocznym Jarmarku Widuchowskim.

Dzień, w którym rozmawiałem z Karolem Zawrotniakiem był dniem powrotu do domu z Bergen. Samolot miałem w godzinach popołudniowych. Wszystko było wyliczone. No może nie wszystko. Po wylądowaniu wsiadłem w auto i ruszyłem. Droga powrotna wiodła mnie przez Widuchową. Przejeżdżając przez to miasteczko, na scenie grała grupa After Party. No trudno. Nie zdążyłem.

Wróciłem do domu. Szybka kąpiel, wystrojenie się i biegiem do redakcji. Spakowanie sprzętu i można było ruszać na imprezę. Nie chcę was okłamać ale z tego co pamiętam, nie kontaktowałem się z Karolem oraz innymi członkami zespołu jeżeli chodzi o przeprowadzenie wywiadu w tym dniu. Powód był prosty. Rozmowę z nim oraz jego kolegami z zespołu już przeprowadzałem. Po za tym mój przyjazd na ten Jarmark był pod znakiem zapytania. W końcu miałem zasłużony urlop.

Na Jarmark przyjechałem. Tam jeszcze zadawałem sobie pytanie czy zadać mu kilka pytań czy też nie. Jeżeli tak to jakich.
W końcu musiałem się zdecydować. Porozmawiam z nim. Uznałem, że są to całkiem inne okoliczności w których się spotykamy. Po za tym zrobienie jednego materiału więcej nam nie zaszkodzi.

Przywitałem się i porozmawiałem z nim przed sceną przed jego koncertem. Uznał, że nie ma problemu. Nasz wywiad odbył się w namiocie. Tam w zasadzie było najspokojniej i najjaśniej. Jeszcze przed nagraniem okazało się, że mamy problemy techniczne. Konkretnie chodzi o mikrofon. Baterie padły. Nie mieliśmy czasu aby to podładować. Wolałem nie ryzykować.  Większy problem byłby gdyby mikrofon wyłączył się podczas rozmowy. Połowa materiału do wyrzucenia. Wyjście z tej sytuacji było jedno: mikrofon Rode. Czyli tak zwany mikrofon pojemnościowy. Zbierał wszystkie dźwięki wokół. Zatem strasznie zależało mi na ciszy jakiejkolwiek bo nie miałem pojęcia jaki tak naprawdę będzie efekt końcowy.

Jedną z ciekawostek dotyczącą tego reportażu jest fakt, że operator nie miał ze sobą statywu. Podpowiedziałem mu tylko aby korzystał z jak najmniejszej ogniskowej. Wówczas nie będzie widać wstrząsów.

Na tych samych zasadach (bez, odpowiedniego do tego materiału, mikrofonu oraz bez statywu) przeprowadziłem krótką rozmowę z wójtową Widuchowej panią Anią. Kompletnie nie miałem pojęcia (w obu przypadkach) o czym możemy porozmawiać. Jak natomiast coś mi do głowy przychodziło, zaczynałem zastanawiać się czy rzeczywiście mogę zadać takie pytanie. Prawdę powiedziawszy, na imprezę wszedłem z partyzanta. A improwizacja podobno jest najlepsza.