Paweł – sesja zdjęciowa

Chyba najcięższe sesje tworzy się dla drugiego fotografa. Tym bardziej, że on jest lepszy od mnie. Jednak, jako przyjaciel, zaufał mi. No i fajnie. Znaczy się, cieszę się niezmierni, że mi zaufał. Podczas sesji było miło. Podczas obróbki i pokazania pierwszych zdjęć … nie za bardzo. Myślałem, że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej. Chociaż często tak mam. Jednak tutaj … jakoś tak. No właśnie, nie  do końca wiem jak, jednak było przerażająco. Widziałem, że wyświetlił, odpisuje. Zwykle trwa to chwilę tym razem to się cholernie dłużyło. Ale od początku.

Paweł, pewnego październikowego słonecznego dnia, zapytał się czy nie wykonam mu sesji. W sumie, czemu miałbym się nie zgodzić. Umówiliśmy się na czwartek. Dokładniej jeżeli chcesz wiedzieć: był to 19 dzień miesiąca. Popołudnie. Przyjechał pod redakcję, ja wróciłem ze spotkania kapituły. Pojechaliśmy do mnie po sprzęt, mój sprzęt. Wróciliśmy do redakcji – powód? Zapomniałem dowodu. Wyruszyliśmy zza granicę. Niemcy.

Wybrał Schwedt, tam wybraliśmy natomiast uliczkę. Klimat, dla mnie genialny. Prawdę mówiąc, pierwszy raz robiłem tam zdjęcia. Przed obiektywem Paweł i jego sprzęt. Wow. Tyle w temacie. Znaczy się, tyle w temacie jego sprzętu, wystarczy napisać “wow”. Chyba, że chcesz wiedzieć więcej. Modele dwóch puszek, parametry, informacje o obiektywach. Śmiało, napisz a może uchylę rąbek tajemnicy.

Zdjęcia ukazujące jego ze sprzętem. Pierwszy raz uczestniczyłem chyba podczas takiej sesji. Może to i dobrze, nauczyłem się czegoś nowego. Takie zdjęcia będzie miał gdzie wykorzystać, nawet na Instagrama. A jak będzie, chciał ze swą kobietą … to napisze. Jestem otwarty na wszelkie propozycje.

Do obróbki zasiadałem długo, szkoda. Albo i nie. Bo w listopadowy, ponury wieczór (deszcz padał cały dzień), gdy wysłałem kilka zdjęć, otrzymałem wiadomość zwrotną: Rozjebałeś system. Mega foty!!!! Uśmiech na twarzy. I to taki bardzo duży, który de facto rozjaśnił mi wieczór. Prawdę powiedziawszy obawiałem się tych zdjęć, wiem co Paweł potrafi zrobić ze zdjęciami. Ja się dopiero uczę. Czekając na odpowiedź, co sądzi o zdjęciach, siedziałem na kanapie, gapiłem się w monitor i czekałem. Na wyrok. 

Prawdę powiedziawszy, myślałem, że te zdjęcia trafią nie tylko do lightroom’a ale również tknę je photoshop’em. Wyszło na to, że ten pierwszy program załatwił mi całą sprawę. No i fajnie.

Dzięki Paweł za zaufanie.