Gdzie na wakacje?

Chyba nigdy bym się nie spodziewał, że moja kariera potoczy się w stronę dziennikarstwa. W klasie licealnej, mój kolega zawsze planował wybrać drogę ku telewizji i dlatego też założył swój kanał na YouTubue. Niestety, dla mnie były to tylko marzenia … raczej nie do zrealizowania. To nie mój świat. Przynajmniej tak mi się zdawało. Z biegiem czasu, stałem się … reporterem chojna24.pl, produkujący własne “show”. Kurde, dopiero podczas powstawania tych programów a przede wszystkim pracy tutaj, zauważyłem, że mam wymarzoną pracę.

Reporter chojna24.pl, produkujący własne “show” – pięknie to brzmi a słowo “show” to wisienka na torcie całego projektu, który mam do zrealizowania. Reportaże, które tworzymy z ekipą są produkowane wraz z napisaniem scenariusza (już kiedyś chyba nawet o tym wspominałem). Wiadomo, początki były zupełnie inne i nawet nie przychodziło mi do głowy, aby rozpoczynać pracę od dokładnego planowania, wypisywania z kim i o czym mam rozmawiać oraz jakie ujęcia by się przydały. Wraz ze zdobyciem nowego doświadczenia w tej branży, uświadomiłem sobie, że nie mogę robić wszystkich materiałów na spontana, tym bardziej, że stworzenie reportażu np, dotyczącego wyjazdu na wakacje i wypuszczenie go na portal, może odbywać się w jakimś określonym czasie, czyli od wydawcy otrzymuję np. dwa tygodnie aby materiał był w pełni gotowy.

Nie mam pojęcia jak mają inni dziennikarze, reporterzy z tego typu materiałami. Ja zwykle przygotowuję się od ogarnięcia sobie planu. Gdy wszystko już jest, umawiam się z wcześniej wyszukiwaną osobą/osobami na nagrania.  Trzeba również zaznaczyć, że pomimo trzymania na dysku brudnopisu dotyczącego danego dzieła, muszę być przygotowanym na dodatkowe ujęcia oraz spontaniczne rozmowy. Scenariusz jest, ale to tylko plan, który pomaga zebrać nam potrzebne materiały oraz przedstawia ogólny zarys nagrań. Pomaga również przy montowaniu.

Jednym z takich moich ukochanych materiałów jest “Gdzie na wakacje?”. Można by rzec, że mniej więcej od tego reportażu, zacząłem wszystko bardziej planować i układać na kartce co tak naprawdę chciałbym umieścić w produkcji. Może i to zabawne ale bardzo pomaga.

Często, reportaże wpadają do głowy przez przypadek albo któryś znajomy opowie swoją historię z życia, która de facto będzie genialnym zamysłem na lifestylowy materiał. Powracając. W tym przypadku, korzystałem z urlopu. Zamiast siedzieć i remontować mieszkanie, wybrałem Bergen. Przed wylotem, do głowy przyszedł mi pomysł o stworzeniu reportażu o wakacjach. Czemu nie skorzystać, skoro się już tam jest. Wszystko rodziło się w głowie podczas podróży.

Rozmowa z Sylwią (czyt. moja ciocia) nagrywana była chyba dwa lub trzy razy. Operatorem był mój wujek. Dogadaliśmy się.

Kamerka GoPro oraz smartfon pozwoliły mi na zebranie potrzebnego materiału. Z redakcji zabrałem również mikrofon z kablem, dzięki któremu mogłem podpiąć się pod iPhona. Można by rzec – idziemy w minimalizację!

Podczas powrotu do kraju, zdawałem sobie sprawę, że to nie wszystko a resztę muszę dograć w Chojnie. Paweł umówił mnie na wizytę w biurze podróży. Czyli szkielet całego materiału został odhaczony, wystarczyło mi jedynie czekać na termin spotkania, pójść i nagrać. Coś niestety nie dawało mi spokoju, czegoś mi brakowało. Na horyzoncie a dokładniej w redakcji pojawił się Piotrek Korban. Przyjaciel z czasów gimbazy. Ten oto student okazał się strzałem w dziesiątkę do wypełnienia materiału. Nagrania z nim poszły na spontanie, ponieważ miał coś u nas do załatwienia i w sumie nie spodziewaliśmy się, że porozmawiamy przed kamerą.

Wstęp do materiału, również był planowany – to co mam mniej więcej powiedzieć. Akcja, która się tam rozgrywa, czyli mojej skakanie … jakoś tak mam. Wiecie dlaczego brakuje tam “normalnego” dźwięku gdy przemawiam? Baterie od mikrofonu padły więc musieliśmy sobie poradzić wewnętrznym od lustrzanki.

Wcześniej nieplanowanymi minutami było moje wystąpienie w górach (oglądaj od minuty piątej … a najlepiej oglądaj całość). Byłem wówczas na zwiedzaniu. Codziennie układał mi się w głowie wizerunek materiału i szukałem ciekawych miejsc aby w miarę możliwości to wykorzystać. W takim punkcie, w którym się wówczas znalazłem, zdałem sobie sprawę, że być może już tego nie powtórzę a jak to powtórzę … nie, sory. Wówczas zdałem sobie sprawę, że mogę tego nie powtórzyć. Kamerka GoPro, redakcyjny polar, które de facto i tak w tym dniu miałem na sobie i akcja. Wiem, że nic nie widać ale jednak coś widać. Nie spodziewałem się takiej mgły … w sumie nikt z nas nie spodziewał się takich warunków atmosferycznych w tym momencie tam na górze. Przeczekaliśmy co prawda dłuższy czas, spędzając go na kawie ale nic się nie zmieniło. Trudno, trzeba było to nagrać.

Ostatnia scena – ja w redakcji. Nagranie odbyło się już po wszystkich zebranych materiałach. Pozostało nam jedynie złożyć widzom i czytelnikom zaj*** wakacji.