Coria, czyli mój pierwszy koncert z Woźnym

Wszystko rozpoczęło się od nieszczęsnej fotografii. Do redakcji zostałem wciągnięty właśnie przez tę pasję. Jednak jeszcze przed karierą reportera, próbowałem działać coś w Centrum Kultury w Chojnie. Działać jako fotograf tym samym stworzyć swoje portfolio.

W czwartek 4 grudnia 2014 roku o godzinie 20.00 odbywał się koncert Cori. Napisałem do pani dyrektor z zapytaniem czy mógłbym przyjść i porobić zdjęcia: “Witam, mam pytanie, czy dałoby radę na koncercie Coria działać jako fotograf?” – “Tak” – “dziękuję bardzo, napisać do Pana Pawła jeszcze o tym?” –  w tym momencie otrzymałem pierdzielonego kciuka w górę, tego niebieskiego, którego dzisiaj nienawidzę. Wtedy pani nie wiedziała. Rozumiem. Chociaż wtedy był jeszcze okej, póki nie weszły nowe emotki. Ale zaraz po tym przyszła mi kolejna odpowiedź – “Tak”.

Kwestia rozmowy z Woźnym, wówczas z panem Pawłem Woźnickim, to dłuższy temat. Chyba bardziej się go bałem: “Witam, przepraszam, że tak sprawy z fotografią się odwlekają (dzisiaj nie mam pojęcia o co chodziło) ale nawet nie mam jak zajechać bo w Szczecinie jestem. Będę miał okazję być w czwartek na koncercie i czy będzie możliwość działania tam jako fotograf? – “Witam, nie ma sprawy. Zaprasza” i uśmieszek na koniec zdania. Odpisałem dopiero po 30 minutach. – “Dziękuję bardzo. Zgłosić się prędzej przed koncertem czy nie trzeba?” – “Nie ma takiej potrzeby” – i ponownie uśmieszek. Moja odpowiedź – “ok”. I w taki o to sposób załatwiłem sobie koncert. Drugą kwestią pozostało załatwienie sobie wolnego w szkole.

Chociaż i tutaj nie spotkałem większych trudności. Miałem tak kochaną wychowawczynię, że rozumiała moją pasję tym samym pozwoliła mi się rozwijać. Innymi słowy: “Tak Przemku, nie ma problemu tylko mam nadzieję, że nie macie jutro sprawdzianów”. Nie miałem.

Zaraz po czwartkowych zajęciach zmyłem się jak najszybciej na pociąg. Rodzice nie mieli nic przeciwko, że nie będzie mnie w szkole na drugi dzień. W końcu, sam postarałem się o zwolnienie.

Coria weszła na scenę. Zaczęli grać. Z początku myślałem, że się nastrajają. Byłem w błędzie po tym jak się przywitali i potwierdzili, że koncert czas zacząć. Nie spodziewałem się, że na sali nikogo nie będzie. Poważnie. Podczas tej imprezy można było naliczyć więcej fotografów niż ludzi, którzy przyszli się bawić. Takie wydarzenie dla wybranych, kameralny koncert.

Jeżeli nie byłeś – żałuj. Mega zajebisty wieczór!